13 lutego
Gdy ktoś cię spoliczkuje nie oddawaj tym samym,
gdyż do przemocy sięgają tylko słabi.
Gdy ktoś cię spoliczkuje nie opuszczaj głowy, nie uciekaj wzrokiem
nie pozwól by ten ktoś z tobą wygrał...
Dziś jest jeden z tych dni, kiedy nie mam siły wstać z łóżka, kiedy znów czuję do NIEJ nienawiść, kiedy mam ochotę krzyczeć wniebogłosy tak głośno jak tylko się da, mam ochotę rzucić wszystko w diabły, mam ochotę przewrócić się w tym miejscu, w którym stoję i tak sobie leżeć. Nie potrafię powstrzymać łez, które same napływają mi do oczu. Zastanawiam się, skąd taka zmiana nastroju? Wczoraj JEJ pragnęłam, czułam podniecenie na każdą myśl o NIEJ, a dziś...Wiem. Jest czwartek. Nienawidzę JEJ dziś za myślenie tylko o sobie, skupianie się na swoim bólu, na zaspokajaniu własnych potrzeb. Ja też potrzebuję wyjść z domu do ludzi, oderwać się od złych myśli na chwilę, od myśli, które niszczą mnie...milimetr po milmietrze. Gdyby nic dla mnie nie znaczyła, poszłabym tam, usiadła...przynajmniej mogłabym się napawać JEJ widokiem, poczuć JEJ zapach...Nie zrobię tego, bo wiem, że jest JEJ ciężko, a JEJ samopopczucie przedkładam nad swoje. Pomimo tego wszystkiego wysyłam JEJ prezent na Walentynki. W końcu to Święto Zakochanych, a ja nadal jestem w NIEJ zakochana i kocham ją całym sercem. To amerykańskie święto polega na tym, że wysyła się anonimowo kartkę komuś,kogo się kocha. Dużo trudu musiałam sobie zadać,żeby wysłać tę paczkę anonimowo. Początkowo chciałam kogoś wynająć, kto by do pracy JEJ zaniósł przesyłkę, później pomyślałam o poczcie kwiatowej, ale ONA nie przepada za kwiaty....no chyba, że byłyby to konwalie. O tej porze roku ciężko zdobyć ten kwiat...sprawdziłam to wcześniej.
Wieczorem udaję się na długi spacer, bo w domu dostaję na głowę. Zresztą spaceruję teraz codziennie pod pretekstem wyrobienia 10 tyś. kroków. To jest jedyny czas, kiedy jestem sama ze sobą i swoimi myślami, kiedy mogę legalnie płakać, dać upust emocjom. Jak wcześniej wspomniałm,że czuję się dziś tak, że mam ochotę przewrócić się w tym miejscu, w którym stoję i tak sobie leżeć...to moja chęć została spełniona. Idąc tak po ciemku (dosłownie, żadnej latarni), nagle znalazłam się w pozycji leżącej. Nie zauważyłam krawężnika i poleciałm jak długa. Zrobiło mi się słabo, oblały mnie poty, z bólu nie mogłam wytrzymać (oba kolana i ręce). W pobliżu żadnego miejsca do siedzenia. Doczłapałam się jakoś na przystanek autobusowy, usiadłam, ale czułam jak kręci mi się w głowie. Nie miałam siły wstać, żeby pójść dalej. Niedaleko JEJ dom, praktycznie w zasięgu oka...mogłabym po NIĄ zadzwonić i poprosić o pomoc, o podwózkę, gdyż czułam się coraz słabiej. W pobliżu nie było nikogo, oprócz młodego kolesia siedzącego obok na ławce. Przyglądał mi się podejrzliwie. pewnie pomyślał, że jestm pijana. Nie zadzwoniłam po NIĄ...odsiedziałam swoje i kiedy odzyskałam siły, ruszyłam przed siebie. Na szczeście spodnie całe...pomyślałam;-)