8 lutego
No i oczywiście,że sama nigdzie nie pojechałam. No to było akurat wiadome. Jak? Ja? Sama? Rodzina nieco była zdziwiona zmianą decyzji, od razu domyślili się, że pewnie pokłóciłam się z "przyjaciółką". A przyczyna była zupełnie inna. Ba... oby to jedna. Po pierwsze: letnie opony w aucie - zdecydowanie nie w góry, po drugie: potrzebny mi nawigator, czyli ONA, po trzecie: sama w hotelu dostałabym chyba na głowę, w końcu jestem zwierzęciem stadnym, choć ostatnio zdecydowanie wolę ciszę i samotność. Na szczęście Booking odwołał mi całą rezerwację bezpłatnie. Teraz tylko czekam na zwrot pieniędzy na konto. Kupili moją beznadziejną sytuację życiową. Ach...
Dziś czuję się fatalnie. Jakoś wpadam w skrajne uczucia: tęknoty przeplatanej z niechęcią do niej.
Wczoraj miała miejsce taka sytuacja...otóż wieczorem, tuż przed snem, tradycyjnie czytałam ostatnią wiadomość od NIEJ (nie wiem, po co to robię, skoro znam ją już na pamięć i codziennie sobie ją powtarzam jak mantrę) i nagle telefon wyśliznął mi się z ręki. Oczywiście poleciał na podłogę, pojawiło się na nim kolejne pęknięcie, ale to chyba akurat w tym momencie nie było istotne. Wyślizgując mi się z rąk, przy okazji wcisnął się (oczywiście,że samo się zrobiło) znak interpunkcyjny zwany "kropką", dokładnie jedna kropka, niewinna kropka. To jeszcze nie tragedia. Najgorsze w tym wszystkim było to,że ta nieszczęsna "kropka" nie dość, że się wcisnęła, to jeszcze wysłała się. Fuck....pomyślałam. Po chwili otrzymałam od NIEJ również znak interpunkcyjny, czyli znak zapytania;-). I co miałam napisać? Sorry, to przypadkiem?He? Przecież jestem pewna, że nie uwierzyłaby mi, dlatego darowałam sobie jakiekolwiek wyjaśnienia. Długo nie mogłam zasnąć tej nocy. Wracało do mnie wszystko: złość tęsknota.