10 lipca 2019
Dziś znalazłam się w Centrum Onkologicznym. To miejsce uświadomiło mi kruchość życia, że nie warto tracić chwili...szkoda, że nie umiem tej refleksji wykorzystać w swoim życiu. Pomyślałam sobie dziś, mało tego uświadomiłam, że byłam dla NIEJ takim rakiem duszy, serca. Wielokrotnie zwijała sie z bólu, kiedy rak atakował, a innym razem przy większej dawce morfiny czuła radośc, ukojenie i szczęście. Dni, kiedy działo się żle, było znacznie więcej. Raczysko atakowało JĄ znienacka, obumierała w samotności, w 4 ścianach, a ja gdzieś tam na drugim końcu miasta nic nie mogłam zrobić. Bo to ja byłam tym rakiem. Wiem, że musi się pozbyć tego paskudztwa raz na zawsze, dlatego musze trzymać się jak najdalej od NIEJ. Terapia bedzie długa, jak to przy nowotworach, ale wierzę, że ONA wyjdzie z tego, że znowu wyrosną JEJ skrzydła i będzie żyć. Tyle bym dała, żeby tak sie stało.